Bruksela - pierwsze wrażenie

15.03.2017

Belgia, Bruksela

Zaczynajmy pierwszy wpis o Brukseli. Tutaj wyjaśnimy, co nas skłoniło do odwiedzenia miasta, które zyskało niechlubną chwałę "wylęgarni terrorystów", dowiecie się kilku ciekawostek na temat Belgii, poczytacie o pierwszych chwilach grozy w Brukseli, kiedy to z drżeniem serca o północy szliśmy w stronę naszego mieszkania mijając małe grupki imigrantów i czując zapach trawki, a z przeciwka w naszą stroną szła samotnie jak gdyby nigdy nic Agnieszka.

Przyznajmy się już na początku. Bruksela nigdy nie była jakoś wysoko w naszej kolejce krajów do odwiedzenia. Kojarzyła nam się głównie z Dzielnicą Europejską, przytłaczającą ilością imigrantów, którzy nie mając pracy ani pomysłu na życie brali aktywny udział we wzroście przestępczości w tym niewielkim mieście. Jeśli jeszcze pomyślimy o zamachach terrorystycznych, to stwierdzamy: a może później… I pewnie to później by tak trwało, gdyby nie moja koleżanka Agnieszka, którą możecie lepiej poznać na jej blogu – Mus Mozołu.

Bruksela

Aga rzuciła pracę w Polsce, przez kilka tygodni cieszyła się błogim i beztroskim stanem bezrobotnym, a potem pojechała na roczny wolontariat właśnie do Brukseli. Jednak nie poprzestała tylko na wyjeździe… otóż zaprosiła nas w odwiedziny, oferując nieziemsko tani nocleg… hmmm… no cóż, głupio było powiedzieć, że się cykamy, skoro ona sobie tam mieszka jak gdyby nigdy nic, więc czym prędzej zanim dotrze do nas, że jednak się cykamy, kupujemy bilety 🙂

Kolega Michał również się do nas przyłączył i tak oto w środę o 20.40 wsiadamy w samolot do Brukseli, czyli do miasta Sikającego Chłopca: Menneken Pis.

Przed wyjazdem wiedziałam, że chcę zobaczyć Chłopczyka. Nie potrafiłam tylko się określić, czy chcę, żeby był w ubranku czy bez. Jak to się skończyło, opowiem w kolejnym wpisie: KLIK 🙂

Belgia to kraj, gdzie wymyślono walutę euro, saksofon, malarstwo farbami olejnymi oraz jak twierdzą sami Belgowie - frytki. Smerfy narodziły się w 1958 r pod ręką Peyo, z resztą Belgia to w ogóle kraj komiksu. Spacerując po ulicach Brukseli możemy tu i ówdzie dostrzec na budynkach komiksowych bohaterów. Płaca minimalna wynosi 1502 euro, a w kraju znajduje się najgęstsza sieć torów na świecie, hehe, taka przydatna ciekawostka 🙂 Najczęściej Belgię kojarzymy z frytkami, czekoladą oraz goframi, co przekłada się na fakt, że 22% dorosłych Belgów ma nadwagę.

Lot trwał 1 h 40 min, biegiem na autobus Flibco, bilety wykupiliśmy wcześniej, jednak nie ma tam rezerwacji miejsc, na który zdążysz tym jedziesz, a nam zależało, aby dojechać jak najwcześniej, ponieważ ostatni tramwaj do naszego mieszkania odjeżdżał o 00.17. Podobno bilety można kupić już od 5 euro, my mieliśmy za 14, przy czym kupując u kierowcy lub przy stoisku kosztują 17 euro.

Bruksela, komiks

Autobus do dworca Gare di Midi dojechał w 40 minut. Zgodnie ze wskazówkami Agnieszki przeszliśmy przez cały dworzec, kupiliśmy bilety w jakiś praprzodkach naszych biletomatów. Jeszcze takich nie widzieliśmy, już nie mówię o dotykowych ekranach, ale tutaj nawet nie było przycisków. Po chwili wpadliśmy na to, że trzeba kręcić gałką, aż zaznaczy się interesujący nas bilet. Fajnie się zaczyna… Wsiadamy w tramwaj a jakże, prehistoryczny. Jest klimat! Tramwaj wypełniony ciemnoskórymi wyglądał jakby z podejrzanych dzielnic NY. Patrzymy z okna tramwaju na ulice, wszędzie sterty śmieci, w grupkach spacerują imigranci. Czasami w zdumienie wprawia mnie widok samotnej białej kobiety, czy ona się nie boi? Czy nie oglądała tego filmu dokumentalnego co ja, pt. "Bruksela najbardziej niebezpieczne miasto w Unii" ? W tramwaju czujemy się bezpiecznie do czasu, kiedy nagle tramwaj zatrzymuje się, kierowca zaczyna coś szybko mówić po francusku, kończąc swoją wypowiedź wrzaskiem, po którym z tramwaju zaczynają wychodzić ludzie. Obserwujemy bacznie ich twarze, ale nie widzimy paniki, czyli to nie bomba ani napad… Okazało się, że policja zostawiła 2 samochody na sygnale na torach i gdzieś poszła, nie wiadomo kiedy ruszymy. Przejechaliśmy 2/3 drogi. Uzgadniamy z Agnieszką przez telefon, że wysiadamy i idziemy, a ona będzie szła w naszą stronę. Kiedy jej mówię, że może lepiej, żeby nie szła, to ona śmieje się i mówi, że nie ma się czego bać, yhy...

Jest po północy, chcemy dojść do Agnieszki jak najszybciej i nie wpaść w panikę z powodu mijanych imigrantów. Co chwila czujemy zapach trawki w powietrzu. Chłopaki mówią, że to akurat dobrze, bo mijani ludzie są przynajmniej zrelaksowani, gorzej gdyby byli pijani, wtedy agresja może się włączyć. Nigdy nie paliłam, nigdy nawet nie czułam zapachu tego zielska, ale bardzo szybko nauczyłam się rozróżniać ten smród w powietrzu, towarzyszył nam nie tylko przy wieczornych spacerach, ale również w dzień. Fakt ten tak mnie zaintrygował, że po powrocie sprawdziłam o co chodzi z tym jawnym paleniem. I to się nazywa dekryminalizacja częściowa, co oznacza, że sprzedawanie i transportowanie jest zabronione, ale za to można posiadać do 3 gram suszu i uprawiać... i tu dane się różnią, na jednych stronach piszą, że 1 a na innych, że 5 roślinek... aha.... takich ciekawostek uczę się w podróży... Przynajmniej rozumiem, czemu w biały dzień czułam ten smród na przejściu dla pieszych. Dobra, wróćmy do naszego nocnego spaceru...

Raz delikatnie pomyliłam drogę i chłopcy jakoś nie podzielali mojego zachwytu mijanymi gęsiami i łabędziami. Bardzo chcieli już być w domu i uroki sadzawki nie trafiały do nich 🙂 Zawróciliśmy.

 

Bruksela, place Flagey
Bruksela, place Flagey

Wreszcie na horyzoncie pojawił się błękitny płaszczyk, a w nim Agnieszka, która zabrała nas do ciepłego, BEZPIECZNEGO mieszkanka, dała kolację i poopowiadała chwilę o swojej podróży do Maroka, z której dopiero co wróciła. Śmiała się też z naszej historii w tramwaju i z naszych obaw, mówiąc, że to jest normalne miasto. Po czym przypomniała sobie jednak taką historię, kiedy to jej kolega spacerując o 22.00 został napadnięty przez człowieka z nożem. Jednak złodziej był skory do negocjacji, bo ukradł pieniądze i telefon, a nieszczęśnikowi pozwolił zachować dokumenty, także jakby co, to można próbować dogadać się, ponieważ przestępcy posługują się językiem angielskim. Bomba! 

Poszliśmy spać o 3 nad ranem.

Przeczytaj także:

Podziel się z innymi na

8 Comments on “

  1. Hahaha, fajnie, że już są wasze wpisy 🙂 Wyjdzie na to, że Bruksela to jakaś enklawa przestępców, zwyrodnialców i narkomanów! Ja dementuję, nie jest aż tak źle. Idę czytać dalej!

  2. Fakt !
    Bruksela przedstawiona o słodkim zapachu …w godzinach nocnych!
    Wpis z dreszczykiem emocji – bardzo dobry!

  3. Każde miasto ma swoje mniej i bardziej niebezpieczne dzielnice, więc pewnie z Brukselą jest dokładnie tak samo. Ja akurat znam tylko jej centralną, turystyczną część i zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Główny Plac jest powalający. No i te sklepiki z czekoladami… Omnomnom… 🙂

  4. Uwielbiam Wasze wpisy tutaj i na Geoblog.Podziwiam….kiedy znajdujecie na to czas.Mnie go brakuje .
    W Belgii bylam kilkakrotnie .Jak wiecie mieszkam niedaleko .Bruksele uwielbiam ale polecam tez inne miejsca np. Namur i Waterloo.
    Pozdrawiam-Mirka.

Comments are closed.