Madryt - nasze ulubione miejsca

2.04.2017

Madryt, Casa de Campo
Madryt, Casa de Campo

"Ta ostatnia niedziela... dzisiaj się rozstaniemy..." nasz piękny Madrycie. Ale nie odejdziemy tak znienacka, czeka nas jeszcze dzień pełen wrażeń. Zaczniemy od pięknych widoków, następnie ruszymy na niesamowicie relaksujący spacer, część ekipy dozna silnych piłkarskich emocji, a wieczorem wszyscy razem pójdziemy spać, albo chociaż spróbujemy...

Zapraszamy do dalszego czytania 🙂

Madryt, Casa de Campo
Madryt, Casa de Campo

Madryt, Casa de Campo
Madryt, Casa de Campo

Madryt, Casa de Campo
Madryt, Casa de Campo

Madryt, Pałac Królewski
Madryt, Pałac Królewski

Katedra Almudeny
Katedra Almudeny

Pora pożegnać się z naszym uroczym mieszkankiem. Zostawiamy bagaże w przechowalni i wyruszamy w miasto.

Zaczynamy od drugiego podejścia do kolejki Teleferico. Jesteśmy szczęśliwi, gdy już z daleka widzimy jeżdżące wagoniki. Panowie kupują od razu bilety powrotne, ponieważ chcą dość szybko wrócić. My natomiast planujemy wrócić spacerkiem przez Casa de Campo. Trasa kolejki wynosi 2,5 km i pokonujemy ją w 11 minut. Widoki są przepiękne. Zupełnie jakbyśmy byli poza miastem, zielona trawa, drzewa, a wszystko poprzecinane wydeptanymi ścieżkami. Czeka nas powrót w pięknej scenerii.

Docieramy na miejsce, z tarasu widokowego podziwiamy panoramę, siadamy przy stoliku i przez dłuższy czas odpoczywamy przy piwku i owocowym koktajlu.. Wiemy, że to nasz ostatni dzień, więc cieszymy się ciepłem słońca, zapachem powietrza, otaczającą zielenią i własnym towarzystwem.

Wreszcie nadchodzi czas, kiedy chłopcy muszą się zbierać na mecz Realu Madryt z Deportivo Alaves.

My natomiast przez Casa de Campo kierujemy się w stronę pałacu, który widać już daleka. Bez mapy, bez pośpiechu, spacerujemy sobie ścieżkami. Krajobraz oraz mocny zapach nagrzanej ziemi, nasuwał mi skojarzenia z afrykańską sawanną. Cudownie się czułam w trakcie tego spaceru. Właściwie nie spotykamy zbyt wielu osób. Co jakiś czas mijamy rowerzystę oraz rodziny na piknikach. Byłyśmy zaskoczone, że tak fajne miejsce, a tak mało popularne. Nic bardziej mylnego. Ma też swoją zatłoczoną  część, a jest nią obszar wokół jeziora z leżakami i ogródkami restauracyjnymi. Z łatwością można dojechać tu samochodem. Ale zdecydowanie zachęcam do leniwego błądzenia po piaszczystych, wydeptanych ścieżkach. Park zajmuje powierzchnię 1700 ha i jest jeden z największych parków w Hiszpanii. Oprócz sielskiej scenerii, znajduje się w nim wiele atrakcji, np. park rozrywki, ZOO, targ oraz arena Venta del Batan, na której ćwiczą przyszli torreadorzy. Nas park po prostu zachwycił, zdecydowanie to moje ulubione miejsce w Madrycie.

Po wyjściu z Parku weszłyśmy do Ogrodów Pałacowych. Ogrody otaczające pałac nie są spójną jednością. Nie można przechodzić swobodnie z jednego do drugiego. Tym razem pospacerowałyśmy po ogrodach Campo del Moro, na terenie których znajduje się też miniaturowy ogród botanicznymi z pawiami i czarnymi łabędziami. Z ogrodów musimy wyjść tak jak weszliśmy i obejść je dookoła. Dzień wcześniej spacerowaliśmy również po niewielkich ogrodach de Sabatini z uroczą, schowaną pośród żywopłotów fontanną.

Obok Pałacu stoi Katedra Almudeny, której kamień węgielny został wmurowany w 1883 r., ale poświęcona została dopiero w 1993 r. przez papieża Jana Pawła II, prace wykończeniowe trwały aż do 2004 roku. Z lewej strony bocznego ołtarza, możemy zobaczyć relikwie (krew) św. Jana Pawła II. Katedra słynie z XVI – wiecznej figurki Matki Boskiej Almudeny. Według legendy wewnątrz figurki znajdują się części oryginalnej figury, pochodzącej z początków naszej ery, a którą przywiózł św. Jakub Wielki z Ziemi Świętej. 

 Zjadłyśmy obiad i Gran Vią ruszyłyśmy w stroną Puerta del Sol. Niezbyt dobrze czułyśmy się na tej głównej arterii miasta. Szybko uciekłyśmy w mniejsze, mniej zatłoczone i bardziej klimatyczne uliczki, aż dotarłyśmy do Plaza Mayor. Symbol Madrytu Habsburgów był świadkiem egzekucji, procesów inkwizycji, kanonizacji, korrid czy innych wydarzeń społeczno-kulturalnych. Plac ma 9 bram, a podziwiać go można z 237 balkonów. 

Mecz Real Madryt - Deportivo Alaves
Mecz Real Madryt - Deportivo Alaves

Mecz dobiegał końca, poszłyśmy na umówione miejsce i czekałyśmy na chłopaków. Już z daleka było można było odgadnąć, że to Królewscy wygrali mecz. Ten błysk w oku i błogostan malujący się na twarzach nie mógł oznaczać nic innego… 3:0 dla Realu. 🙂 .

Madryt, noc na lotnisku
Madryt, noc na lotnisku

O 21.00 przyjechał nasz kierowca, który zawiózł nas na lotnisko, tam mieliśmy spędzić noc. Krzesełka były potwornie niewygodne. Najtwardsze krzesła, jakie kiedykolwiek spotkaliśmy, nie przeszkodziły jednak Pawłowi w przespaniu blisko 7 godzin. Mi poszło troszkę gorzej, bo bez budzenia przespałam prawie 5 godzin. Reszta naszej grupki zupełnie nie pospała. Łapali tylko krótkie drzemki.

W samolocie siedzieliśmy pomiędzy hiszpańską młodzieżą. Hmmm… Hiszpanie z natury są głośni, a jeszcze jak sobie wyobrazimy hiszpańską młodzież, jadącą na wycieczkę klasową, to mamy zapewnioną rozrywkową podróż. Chyba, że jest się tak zmęczonym, że mimo wszystko śpi się cały lot…

I mamy szczęśliwy powrót. Chłodniejsza, ale słoneczna Warszawa obiecuje nam sen w wygodnych łóżeczkach. Powroty są równie cudowne jak sama podróż 🙂

Czy nam się spodobał Madryt? Na pewno z moich opisów wyczuliście, że obłędnie. Madryt po prostu  tętni życiem. Jest dużo turystów, ale na ulicach, w parkach, na placach i w restauracjach spotykamy rzesze Hiszpanów. Ma się wrażenie, że tutaj nikt nie przesiaduje w mieszkaniach, tylko wszyscy wychodzą na ulice, aby narobić mnóstwo zamieszania, niezależnie od pory dnia. Nam najbardziej podobał się Madryt wczesnym rankiem, chociaż nocą również prezentował się ciekawie. Jak już pisałam, moim absolutnym numerem 1 jest Casa de Campo, panowie najmilej wspominają pobyt na stadionie Santiago Bernabeu, Kamilowi również podobał się tętniący życiem, plac Puerta del Sol, a Paweł natomiast tęskni za pysznymi tapas w Mercado San Miquel. Pani Małgosia chętnie jeszcze raz by zobaczyła widok z górnej stacji kolejki, a my wszyscy z radością byśmy ponownie pochrupali churros w gorącej czekoladzie! Hasta la vista Madrid! 🙂

Podziel się z innymi na