Zaczynamy wcześnie, kończymy późno, bardzo późno 🙂

31.03

Życie w Madrycie

Wstaliśmy wcześnie, wróciliśmy późno, a potem wróciliśmy jeszcze raz, jeszcze później... W tym wpisie poczytacie o tym, jak maksymalnie wykorzystaliśmy dzień, zaczynając od tętniącego życiem centrum miasta, przez zieloną oazę spokoju, niecodzienną dekorację dworca, aż do miejsca, gdzie serce fanów Realu Madryt bije szybciej. I na tym moglibyśmy zakończyć dzień, gdyby nie to, że w środku nocy znów ruszyliśmy tam, gdzie dzień zaczynaliśmy. Zapraszamy 🙂

Na początek kierujemy się do serca Madrytu, czyli Plac Puerta de Sol. Tutaj naprawdę można odczuć na własnej skórze jak tętni życie w Madrycie. Wszędzie pełno żywych rzeźb i przebierańców, występują tancerze, iluzjoniści, a wieczorem grają mariachi, można też dostać gratis abrazos, czyli uściski. Na plac przychodziliśmy wielokrotnie i za każdym razem zatrzymywaliśmy się tutaj na trochę, aby popatrzeć na to całe widowisko. Poranek jest najspokojniejszą porą dnia i wtedy też najłatwiej docenić architektoniczne uroki placu.. O tej porze możemy również zrozumieć, czemu plac nazywa się Puerta de Sol, czyli Brama Słońca. W XV w. przez plac biegły mury miejskie, a mniej więcej pośrodku znajdowała się brama, skierowana na wschód. O poranku przez bramę wpadały pierwsze promienie słońca, stąd nazwa. Stoimy na środku i patrzymy jak przez kamienice powoli przedziera się słońce. Rozglądamy się dookoła, wyobrażamy sobie jak plac zapełnia się ludźmi w noc sylwestrową i jak wraz z biciem zegara, znajdującym się na budynku poczty, mieszkańcy i turyści zjadają 12 winogron. Tradycja ta rozpoczęła się w 1909 r., kiedy postanowiono rozdać w noc sylwestrową nadwyżki z uprawy winorośli. Podrzucono wtedy pomysł, aby zjadać jedno winogrono wraz z uderzeniem zegara. I tak narodziła się tradycja kultywowana do dziś.

 

Herb Madrytu
Herb Madrytu

Na placu dawniej znajdowało się mentideros, czyli miejsce gdzie schodzili się mieszkańcy, po to aby wymieniać się nowinkami. Stąd również odjechał pierwszy tramwaj, zapalono pierwsze oświetlenie gazowe, a później elektryczne oraz uruchomiono metro. Puerta de Sol jest nie tylko historycznym, kulturalnym czy towarzyskim sercem Madrytu, ale również architektonicznym. Zbiega się tutaj 10 ulic i krzyżują 3 linie metra oraz umieszczono tutaj tzw. kilometr „0”. Z placu mierzy się wszystkie odległości w Madrycie, wiec jeśli będąc na autostradzie zobaczysz słupek z liczbą, oznacza to, że jeszcze tyle kilometrów zostało do Madrytu, a dokładnie do Puerta de Sol. Kierując się ku wschodniej części placu, napotykamy sympatycznego niedźwiadka, zjadającego owoce z drzewa poziomkowego, to herb Madrytu. Drzewo poziomkowe to inaczej chróścina jagodna, po hiszpańsku madroño, prawdopodobnie z uwagi na podobieństwo do nazwy miasta, właśnie to drzewo znajduje się w herbie Madrytu.

Spacer po parku Retiro
Spacer po parku Retiro

Ulicą Alcala idziemy do parku Retiro, który zajmuje powierzchnię 118 ha, więc chociaż jest jednym z ulubionych miejsc w stolicy Hiszpanii, to jednak tłumów tu nie doświadczymy. Pierwsze drzewo w parku posadzono w 1633 r., był to cypryśnik meksykański, które rośnie sobie do dziś przy wejściu do parku od strony ulicy Alfonsa XII. W Retiro całkowicie straciliśmy poczucie czasu. Park jest uroczy, ma mnóstwo mniejszych i większych alejek, przechodzimy szeroką aleją obok sadzawki, po której pływają małe łódki, a w koronach drzew staramy się wypatrzeć zielone papużki. Oczywiście mnóstwo tutaj psiaków, z zaskoczeniem zauważymy, że ulubioną rasą Madrytczyków są charty, szczególnie te drobne i chude, których w Polsce praktycznie się nie widuje.

Pomnik Lucyfera
Pomnik Lucyfera

Wreszcie trafiamy do Palacio de Cristal, czyli Pałacu Kryształowego, który w całości zbudowany jest ze szkła i stali, a ozdobiony płytkami azulejos. Przed pałacem znajduje się sztuczna sadzawka, która zmusza nas do zatrzymania się i podziwiania jej mieszkańców: żółwi, kaczek, czarnych łabędzi i olbrzymich karpi, które podpływały do samych schodów.

Już wychodząc z parku natknęliśmy się na posąg Lucyfera, których niewiele można znaleźć na świecie. Co ciekawe pomnik upadłego anioła, znajduje się na wysokości 666 m.n.p.n….

Po wyjściu z parku wstępujemy do jakiejś skromnie wyglądającej knajpy na menu dia, które kosztuje 9 euro. W cenie otrzymujemy pierwsze danie, drugie oraz napój. Nasyceni idziemy dalej, przed nami jeszcze kilka godzin zwiedzania 🙂 

Park Retiro
Park Retiro

Park Retiro
Park Retiro

Park Retiro
Park Retiro

Po posiłku przechodzimy na drugą stronę ulicy do Dworca Atocha, który słynie z Ogrodu Tropikalnego, znajdującego się wewnątrz budynku. Hol robi niesamowite wrażenie z pnącymi się ku górze palmami, kolorowymi kwiatami oraz ogromną ilością żółwi. W ogrodzie znajduje się 7200 roślin, a temperatura utrzymywana jest na stałym poziomie 25˚C. Dworzec wprawiałby podróżnych w pogodny i zrelaksowany nastrój, gdyby nie świadomość, że właśnie w pociągach jadących w kierunku dworca 11 marca 2004 doszło do zamachu terrorystycznego, w którym zginęło 191 osób. Mieszkańcy Madrytu na znak żałoby przychodzili na dworzec i palili czerwone świece.

Dworzec Atocha
Dworzec Atocha

Dworzec Atocha
Dworzec Atocha

Stadion Santiago Bernabéu
Stadion Santiago Bernabéu

Na dworcu wsiedliśmy w metro i pojechaliśmy na drugą stronę miasta, zwiedzić Stadion Santiago Bernabéu. Kiedy mijamy stację Bilbao, uważnie wyglądam przez szybę, aby chociaż tak zobaczyć Stację Chamberi. Za krótki nasz pobyt, aby zajrzeć do tego muzeum, a jest naprawdę interesujące. Chamberi była jedną z ośmiu stacji pierwszej linii metra, którą oddano do użytku w 1919 r. W latach 60-tych podjęto decyzję o wydłużeniu peronów. Chamberi znajduje się na zakręcie, dlatego przedłużenie nie było możliwe, stację zamknięto na ok. 40 lat. W 2008 r. peron przekształcono na muzeum. I słusznie, ponieważ cały wystrój stacji zachował się w bardzo dobrym stanie, możemy obejrzeć oryginalne bramki, jasne, ceramiczne płytki, kasy biletowe, mapki z trasą, prawdziwa podróż w czasie. Peron 0 to miejsce, które z pewnością odwiedzimy podczas kolejnej podróży do Madrytu, tymczasem musi mi wystarczyć szybkie obejrzenie delikatnie oświetlonego peronu z pociągu metra.

Przed stadionem nasza grupa się rozdzieliła. Ja z chłopakami poszłam zwiedzać stadion, a panie postanowiły pójść na kawkę, a następnie usiadły w cieniu drzew i obserwowały ludzi wychodzących z metra. Szczególnie dobrze się bawiły patrząc na wiernych kibiców Realu Madryt, na twarzach których malowała się ekstaza gdy tylko ich oczom ukazywał się stadion.

Czy wiesz, żeKlub Real Madryt powstał w 1902 r., wówczas piłka nożna dopiero raczkowała w Hiszpanii. Budowę obecnego stadionu rozpoczęto w 1944 r., za czasów prezesury Santiago Bernabéu, wieloletniego piłkarza Realu. Podczas jego kadencji Real zdobył najwięcej trofeów w historii. Zwiedzanie rozpoczynamy od korony, na niewielkim balkoniku możemy objąć wzrokiem cały stadion. Zmierzając ku murawie, oglądamy liczne wystawy. Z ciekawością patrzyłam na moich towarzyszy, którzy niemalże z namaszczeniem oglądali wystawione trofea, koszulki i korki takich piłkarzy jak Ronaldo Luis Nazario de Lima, Beckham, Zidane czy obecnej gwiazdy Realu – Cristiano Ronaldo. Wreszcie dotarliśmy do szatni piłkarzy, a punktem kulminacyjnym zwiedzania była możliwość posiedzenia na ławce rezerwowych. Ze stadionu wyszliśmy po półtorej godzinie i co ciekawe w ogóle się nie nudziłam, a naprawdę nie kumam zajawki piłką nożną. 🙂

Estadio Santiago Bernabéu
Estadio Santiago Bernabéu

Estadio Santiago Bernabéu
Estadio Santiago Bernabéu

Estadio Santiago Bernabéu
Estadio Santiago Bernabéu

Paella
Paella

Po zwiedzaniu wracamy do centrum, na kolację wszyscy zamawiamy paellę, Paweł z owocami morza, ja też, tylko jeszcze dorzucam tusz, a reszta z kurczakiem.

Po powrocie w naszym apartamencie następuje integracja, po której w grupę wstąpiły nowe siły, co zaowocowało nocnym spacerem po Madrycie w poszukiwaniu wrażeń. Madryt nie śpi. Ludzi tyle samo co w dzień. Jesteśmy na Puerta de Sol, kiedy do części grupy dociera, że naprawdę już nie ma siły i chce wracać. Chłopcy postanowili jeszcze na „chwilkę” zajrzeć do kasyna. My ruszyłyśmy do domu. Położyłyśmy się spać ok. 1 w nocy. 

Problem polegał jednak na tym, że to ja miałam portfel, w którym znajdował się Pawła dowód. Zatem nici z kasyna, panowie musieli wracać do domu, szkoda tylko, że okrężną drogą… Przykro mi, ale rano nie było litości… 🙂

Podziel się z innymi na