Ostatni wieczór w Tromsø i długa droga powrotna
22 - 23.01
Po powrocie z wielorybów, doliczyliśmy się, że wystarczy nam na jedzenie na mieście! Nasz pasztetowy obiad zjedliśmy w hostelu, a na kolację planowaliśmy poszukać czegoś na mieście, niezbyt późno, ponieważ już o 3 rano trzeba wstawać. Ponieważ wróciliśmy późno z zorzy, a rano wstaliśmy na wieloryby, to zupełnie nieplanowo zasnęliśmy po południu. Wstaliśmy dopiero ok. 17.00. No to ruszamy na kolację. Bardzo długo kręciliśmy się po mieście, czytając menu, w końcu to miał być nasz jedyny posiłek, a i fundusze były ograniczone. Wreszcie weszliśmy do knajpy na nadbrzeżu i zamówiliśmy dwie przystawki. Paweł wziął carpaccio z renifera, a ja norweskiego kraba olbrzymiego. Ha! Nie wiem co tam było olbrzymie ale na pewno nie moja porcja! Na stół wjechały dwa odnóża z taką ilością mięsa (bo tak się chyba mówi), że mogłabym to zapałką wydłubywać, nie wiem po co mi widelec! Nie zmienia to faktu, że po raz pierwszy jadłam kraba i był absolutnie przepyszny. Szkoda, że taka mała porcja. Do tego Paweł wziął MAŁE piwo z lokalnego browaru. Mack jest to najstarszy i najdalej na północ wysunięty browar na świecie, przynajmniej tak piszą na etykietach, chociaż w 2010 roku na Nordakappie powstał mały browar i odebrał zaszczyt Mackowi. Za cały ten nasz olbrzymi posiłek zapłaciliśmy bagatela 200 zł...
23.01 - poniedziałek
Tej nocy spaliśmy krótko, ok. 4 godzin. Wstajemy rano, pakujemy rzeczy i wyruszamy w 2-godzinny spacer na lotnisko. Szło nam się dobrze. Plecaki były lżejsze niż tydzień temu, śnieg delikatnie prószył, ale było ciepło. A co najważniejsze znaliśmy drogę, więc mogliśmy się jeszcze nacieszyć scenerią Tromso.
Na lotnisku zmieniliśmy śniegowe spodnie na zwykłe dresy, kurtki wrzuciliśmy do plecaków i rozpoczęliśmy długi powrót do Polski. Lot do Oslo, 6 godzin przesiadki, lot do Kopenhagi, miało być pół godziny na przesiadkę, ale nastąpiło opóźnienie. I wreszcie jesteśmy w Gdańsku ok. 19.00 i odetchnęliśmy z ulgą, już się cieszyliśmy na jedzenie na mieście i nocleg w przestronnym pokoju. Busa do Warszawy mieliśmy następnego dnia w południe, więc czekała nas jeszcze noc w Gdańsku. Hotel mieliśmy blisko starówki, chcieliśmy jeszcze pospacerować wieczorem. Wsiadamy w autobus i jedziemy, jedziemy, jedziemy i jedziemy, zmęczeni, ale zrelaksowani, że już za chwilę będziemy odpoczywać. Patrzymy a tu koniec trasy, wysiadamy na jakimś odludziu przy dworcu kolejowym. Gdzie my jesteśmy?! Okazało się, że wsiedliśmy w dobry autobus, ale zły kierunek! Amatorzy! Taka gafa na własnej ziemi...
Źli, głodni i rozczarowani własny gapiostwem, zamawiamy ubera. A co tam, pod sam hotel! Idziemy coś zjeść, już nie będziemy spacerować po Gdańsku, a szkoda, bo to śliczne miasto. Jesteśmy zbyt zmęczeni.
I tak kończy się nasza przygoda za koło podbiegunowe. Był to nasz najbardziej kosztowny wyjazd… ależ oczywiście, że nie żałujemy ani złotówki. Zobaczyliśmy przepiękną zorzę, biegaliśmy razem z psiakami husky w zaprzęgach, miotał nami silny huragan, mogliśmy podziwiać dostojne humbaki i orki w ich naturalnym środowisku, we fiordach otoczonych ośnieżonymi szczytami. Zobaczyliśmy to surowe piękno arktycznego krajobrazu oraz przekonaliśmy się, że zima w mieście może być piękna! Rzeczywiście brakuje trochę słońca, to szaro-niebieskie światło na dłuższą metę może działać depresyjnie, ale nocne pokazy zorzy wynagradzają te kilkumiesięczne ciemności.
To był nasz chyba jedyny wyjazd, na którym tyle wypoczywaliśmy. Jedynie ostatnie 2 dni, kiedy mieliśmy zorzę i zaraz wieloryby trochę nas zmęczyły, ale poza tym, chodziliśmy spać wcześnie, wstawaliśmy dość późno, huragan wymusił na nas siedzenie w domku, zupełnie jak nie my! Tak, ten wyjazd był jedyny w swoim rodzaju i tak, chcemy jeszcze nie raz wyruszyć za koło podbiegunowe zimą!
Zobacz naszą relację z wyjazdu!
Przykro mi ,że to już koniec opisu!
Właściwie przeczytałam jednym tchem… bardzo interesujące wszystko!
Zdjęcia wspaniałe choć bez słońca!
Zorza polarna to moje marzenie… rok temu miałam bilet do Islandii i niestety przepadł…Życie pisze różne scenariusze czasem bardzo przykre!
Korzystajcie więc z możliwości wyjazdu ile się da!
Niech kolejna podróży będzie także interesującą…wiem już gdzie a ja z wielką przyjemnością poczytam i spojrzę na zdjęcia!
Martyno i Pawle dziękuję .
Pozdrawiam
Mamy tę świadomość kaprysów losu, stąd tez nasz głód i zachłanność, aby jak najwięcej i jak najszybciej. Życzymy Ci, aby jeszcze niejedno piękne miejsce zobaczyły twoje oczy a nogi poniosły Cię na wspaniałe spacery. Wszystkiego dobrego. Dziękujemy i pozdrawiamy serdecznie 🙂
Uwielbiam Norwegii – po ubiegłorocznych wakacjach pod namiotem jestem całkowicie zauroczona wszystkim, co związane ze Skandynawią 🙂
Fantastyczna wyprawa!
Czasami trzeba trochę zwolnić, by organizm się zregenerował. Chociaż wiem, że to nie jest łatwe, bo też zazwyczaj na wyjazdach czas spędzamy bardzo intensywnie. Pozdrawiam serdecznie!